gru 10 2009

Przełom


Komentarze: 0

Ledwo co przytomna otworzyła oczy, gdy tylko usłyszała bijący nieopodal stukot stóp. Spojrzała na zegarek... dokładnie przeliczyła. Najpierw raz, potem drugi. ,,Tak, spałam pięć godzin" - pomyślała.

Na stole w kuchni czekała gorąca herbata i bułka. Złapała za równie ciepłe ucho od kubka, a w drugą rękę chwyciła talerz z owym śniadaniem i poszła do pokoju, w końcu tradycyjnie rano musiała wiedzieć co dzieje się na świecie. Obejrzała wiadomości, ledwie ruszając śniadanie. Od dwóch tygodni nie miała ochoty na nic konkretnego. Jadła to co zwykle, ciemną bułkę z twarogiem. To chyba nigdy się jej nie znudzi. Najprawdopodobniej brak apetytu wziął się od zmęczenia. Przeszył ją zimny dreszcz. Spojrzała za okno, a widok ten nie wywołał uśmiechu na jej twarzy. Słyszała świst wiatru, a widać było jedynie bijącą ciepłym światłem lampę. Nie ma śniegu, ale w końcu jest zima,w domu nie było zbyt ciepło. Założyła na siebie długi, beżowy polar. Był już trochę sprany i może nie tak ciepły jak parę lat temu. Stać ją było na zakup podobnego, ale ten był wyjątkowy. Jedyny w swoim rodzaju. Nikt takiego nie miał, tylko ona - w końcu uszyła go dla niej mama. Wyglądała w nim jak w piżamie. Dosięgał prawie do kolan i był dość obszerny, ale czuła się w nim wyjątkowo dobrze, choć sama nie wiedziała dla czego.

Założyła blachę, umyła, umalowała się i spakowała. Ruszyła na przystanek, by za chwilę udać się do szkoły. Tam czas mijał szybciej. Podzielona między siebie ukrywała się tam z przyjaciółmi i wrogami. Po raz kolejny musiała pomóc dyrektorowi i nie przyszła na żadną z lekcji. Przez ponad cztery godziny wklepywała (rzekomo potrzebne) dane do komputera. Nigdy nie myślała, że praca przed ekranem może być nieprzyjemna. Kolejny raz zaskoczyła samą siebie. Wcale nie miała sobie tego za złe. Okazało się więc, że udało się jej zrealizować jakąś część wczorajszego założenia - poznała jakiś element swojego prawdziwego Ja. Wcześniej chyba by się do tego nie przyznała, ale tutaj czuje się nieograniczona, wolna. Wszystkie słowa które tu pisała są zupełnie prawdziwe (nie zawsze przemyślane),ale nie bała się o odbiór, nie obchodziła jej niczyja reakcja... Czuła, że może wszystko. Nawet gdyby cały ten dzień był jednym wielkim przypadkiem to nie miała sobie nic do zarzucenia, wolała wierzyć, że tak miało być i jest to jej zasługą. W końcu doszła do wniosku, że dzień się jeszcze nie skończył, a mimo to dokonała wiele jak na siebie. Zrobiła rzecz niewątpliwe przełomową, jedną z ważniejszych w jej krótkim życiu. Zrobiła to, czego przez całą swoją dotychczasową drogę zrobić nie potrafiła. Wreszcie spróbowała otworzyć się na siebie. Skupić Morissianę w jedną, spójną całość. Pozwolić jej być sobą, bez względu na to jaka jest. Najpiękniejsze było to, że po raz pierwszy nie miała do siebie żalu, wręcz odwrotnie. Ta druga część była całkiem szczera, a to w ludziach ceniła najbardziej.

Postanowiła dać sobie kolejną - ostatnią szansę.

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz